
Ukończyła pięć lat temu brytyjską szkołę wojskową – Royal Military Academy Sandhurst. Dziś zajmuje się logistyką brytyjskiej armii.
W kwietniu 1996r. szwadron Helen Karter został wysłany do Chorwacji, do Splitu. Miał za zadanie wspierać system transportu wojskowego – dostarczać żywność i wodę, pojazdy, amunicję i sprzęt wojskowy. – w naszym regimencie byłam ledwie cztery miesiące, zanim wysłano mnie do Bośni – opowiada Helen. – A wysłano mnie na półroczną misję. Było to więc dla mnie spore i nietypowe doświadczenie.
Po powrocie z Chorwacji, Helen znowu trafiła do Niemiec. Tam jej kompania przeszła intensywne szkolenie dotyczące wykorzystania logistyki w armii. Wreszcie, musiała zorganizować wyprawę treningową do USA. Razem z 13 żołnierzami musiała przez 17 dni przeprawiać się przez Wielki Kanion.
Podoficerowie logistyczni w armii NATO, tacy jak Helen, na początku swojej wojskowej kariery przechodzą długi kurs, podczas którego poznają wykorzystywaną przez wojsko technologię i systemy logistyczne. Ich szkolenie może być np. związane z praktyką w jednostkach pocztowych albo dostarczających żywność armii. – Ja miałam kurs związany z zaopatrzeniem w żywność – mówi Helen. – trwał rok i obejmował praktycznie wszystko, co trzeba wiedzieć o zaopatrzeniu armii. Takie samo szkolenie razem ze mną odbywało siedmiu innych podoficerów.
Zakres obowiązków oficera zaopatrującego armię w jedzenie zależy od ilości żołnierzy w jednostce i jej usytuowaniu (inaczej wygląda to, gdy jednostka jest w macierzystym kraju, inaczej, gdy na zagranicznej misji). Praca potrafi być zaskakująca i wymaga sporej elastyczności w działaniu. – Zamawiałam owoce dwa razy w tygodniu – przypomina sobie Helen. – Zwykle miały do nas dotrzeć we wtorki i piątki, ale nie ma co ukrywać, że nie zawsze docierały na czas. To powodowało zmiany w całej organizacji pracy logistyków. Jeśli np. w czasie transportu jedzenie zbyt długo leżakowało w samolocie, w niewłaściwej temperaturze, psuło się. Miewaliśmy z tym spore kłopoty.
Problemy zdarzały się także, gdy pewne dostawy, np. mrożonej żywności zakontraktowane przez armię trzeba było zamawiać już trzy miesiące wcześniej. A w armii przez trzy miesiące plany mogą zmienić się znacznie.
Cały system logistyczny jednej jednostki trzeba też skoordynować z innymi. – Sporo podróżowałam do innych regimentów, by ustalać z nimi wspólne dostawy czy zamówienia – opowiada Helen.
Zdaniem Helen kariera w armii to niezupełnie praca, ale na pewno nie zabawa. Choć ciągłe szkolenie z elementami przygód i regularne uprawianie sportu daje sporo radości i satysfakcji. – Reprezentowałam naszą jednostkę na zawodach hokeja, siatkówki i koszykówki – mówi Helen. – Te pięć lat były najciekawszymi i dającymi najwięcej satysfakcji w moim życiu. Mogę taką karierę polecić każdemu. Szczególnie, że logistyka w wojsku stoi na bardzo wysokim poziomie. Trzeba pamiętać, że do biznesu to pojęcie przyszło właśnie z armii.
Artykuł pochodzi z serwisu pracuj.pl
Fot. Pixabay